Dzisiaj, tj. 1 stycznia 2018 roku rozpocząłem sezon pstrągowy nad jedną z rzek Polski północno-wschodniej. Pogoda jak na tą porę roku była wymarzona: temperatura 7'C, wiaterek południowo-zachodni, ciśnienie 1001 hPa, deszczyk pojawił się około godziny 13.30 i trwał tylko 2 minuty. Przyroda jeszcze nie śpi, ptaszki pięknie śpiewały, ślimaki nadal wędrują, a w dopływikach i płytkich cofkach pływają drobne rybki.
Przed godziną 12.00, jakieś 25 m powyżej zakrętu z dużym głazem i wyspą, udało mi się złowić pięknego potokowca, który miał 53 cm długości. Ryba jak na tą porę roku była bardzo silna. Dodatkowo sprzyjał jej mocny prąd, więc trzymała się cały czas dna i tylko raz zrobiła młynek przy powierzchni lustra wody, kiedy ją zatrzymałem, żeby nie odpłynęła zbyt daleko z nurtem. Miałem jeszcze jedno wyjście "potoka", ale odprowadził przynętę pod powierzchnię wody i kiedy mnie zauważył, to zwiał.
Po powrocie do domu przeanalizowałem zdjęcie z pstrągiem 53 cm i porównałem go do pstrąga 49 cm, którego złowiłem 8 kwietnia 2017 roku, jakieś 10 m powyżej środka wspomnianego zakrętu z dużym głazem i wyspą. Doszedłem do wniosku, że jest to ta sama ryba, ponieważ ma taki sam układ kropek i częściowo zregenerowaną płetwę grzbietową. Szkoda, gdyż złowienie innego "potoka" dałoby mi poczucie, że w tej rzece występuje większa populacja ryb dorodnych, które mogłyby dać początek silnej populacji. Wydaje mi się, że złowienie tej samej ryby prawie w jednym obszarze rzeki, świadczy o przywiązaniu dużej ryby do danej miejscówki.
Adrian Nowicki