Zaplanowana na czerwiec wyprawa klubowa nad rzekę Wda nie doszła do skutku, ponieważ z licznych na początku deklaracji, tylko parę osób ostatecznie mogło pojechać. Zarząd Klubu postanowił wznowić tę propozycję, tym razem w terminie powakacyjnym, powierzając Kol. Mirkowi Wiśniewskiemu doprowadzenie wyjazdu do finału. Z uwagi na to, że zgłosiło się dziewięciu klubowiczów wyjazd doszedł w końcu do skutku.
Dnia 26 sierpnia spotkaliśmy się w pensjonacie położonym w dolinie Wdy w miejscowości Stara Rzeka 23, prowadzonym przez panią Ewę Ząbek. Obiekt wypoczynkowy, w którego skład wchodzą trzy wolnostojące domy mieszkalne, basen odkryty oraz wiaty - spełnił w pełni nasze oczekiwania. Część z Kolegów już w piątek od godzin przedpołudniowych rozpoczęła wędkowanie, wybierając rzeczkę Prusina, jako miejsce połowu. Okazało się, że w Prusinie występuje dosyć liczne stado pstrąga potokowego, ale głównie są to ryby niewymiarowe i około wymiaru. Najdłuższym złowionym tego dnia pstrągiem był osobnik 33-34 cm. W sobotę klubowicze podzieleni na dwie ekipy ponownie wyruszyli na ryby. Jedni postanowili spenetrować rzekę w okolicy leśniczówki Pohulanka, natomiast drudzy wyruszyli nad Brdę. Wda na tym fragmencie jest bardzo ładna, ale i bardzo podpiętrzona przez wszechobecną roślinność wodną. Poza tym te tabuny kajakarzy. Dla wędkarzy makabra, ale i też dla spokoju rzeki i jej czystości. No cóż, użytkowników wody jest wielu! Dopóki nie nadpłynęły pierwsze kajaki - lipki współpracowały, a nawet jeden okazały "czterdziestak" poszedł prezesowi z nimfą podczas spektakularnego holu. Wracając z łowiska, ekipa wdziana nazbierała sporo kurek do obszernego podbieraka Kol. Piotrka Polakowskiego uprzejmie przez niego trzymanego i później równie uprzejmie przez niego niesionego. Kurki, jak się wieczorem okazało, były strzałem w dziesiątkę, gdyż Koledzy z Brdy, także nie przywieźli rybki na kolację. Zresztą krążą powszechne opinie, że obecnie Brda jest rzeką cokolwiek wyrybioną?! Po wędkowaniu klubowicze spotkali się na bardzo dobrym obiedzie w restauracji "Perła Borów" w Tleniu. Wracając do kurek (na szczęście "nie grzebiących"), to także stały się pysznym daniem przyrządzone przez prezesa na boczku, masełku, cebulce i jajach od kurek "grzebiących". Integracyjna kolacja i ognisko przypieczętowały udany pobyt nad Wdą. Wracając do domu dokonaliśmy wizji rzeki Liwa w kolonii Bogusz koło miejscowości Białki w gminie Sadlinki, gdzie znajduje się działająca Mała Elektrownia Wodna (MEW). Na miejscu okazało się, że istniejący obok elektrowni jaz jest całkowicie zamknięty, a cały (i tak niewielki) przepływ rzeki jest skierowany na urządzenia MEW. W związku z całkowitym zamknięciem jazu w sumie około 1,5-2,0 km naturalnego biegu rzeki zostało zdegradowane. Dotyczy to zarówno odcinka rzeki poniżej jazu piętrzącego, aż do połączenia z kanałem zrzutowym elektrowni, gdzie praktycznie doszło do osuszenia koryta Liwy z uwagi na brak zachowania przepływu nienaruszalnego tzw. "biologicznego" oraz odcinka Liwy powyżej jazu piętrzącego, który to odcinek w skutek nadmiernego spiętrzenia wody został zalany, przez co rzeka straciła swój pierwotny charakter jako rzeka podgórska - nurt został spowolniony a dno zamulone, co stworzyło niekorzystne warunki dla żyjących tam pierwotnie gatunków ichtiofauny. O zaistniałej sytuacji poinformowaliśmy Zarząd Okręgu PZW i wystosowaliśmy oficjalny mail do Starosty Kwidzyńskiego z prośbą o jak najszybsze przeprowadzenie niezapowiedzianej kontroli w Boguszu oraz o powiadomienie Klubu o ustaleniach i przeprowadzonych działaniach pokontrolnych. Jednocześnie w związku z drastycznym spadkiem w ostatnich latach wód powierzchniowych i automatycznie obserwowanym zmniejszeniem się przepływów w rzekach, w tym w Liwie, Klub zawnioskował o ponowne przeprowadzenie ocen oddziaływania na środowiska dla wszystkich istniejących MEW korzystających z wód Liwy, działających na terenie Starostwa Kwidzyńskiego.
RK